Bloggin’ on blogging..

15/06/2012 § Dodaj komentarz

Po deszczowym tygodniu w końcu wyszło słońce, Etta James śpiewa mi you won’t ever have to worry, Henryk Miśkiewicz czeka w kolejce, żeby zagrać solówkę na saksofonie, za mną wspaniały weekend gdzie spełniłam jedno z trzech największych, muzycznych marzeń, no i w końcu zobaczyłam Warszawę, po raz pierwszy! Cudownie? Życie jest cudowne, ultra słodkie i kolorowe. W ciągu ostatnich kilku minut, pisząc ten fragment znalazłam co najmniej pięć inspiracji, które są na wyciągnięcie ręki i jestem przekonana, że niejedna rzecz, która Cię w tej chwili otacza, bądź siedzi we wspomnieniach, może wywołać w Tobie ten sam nieodparty entuzjazm – taką mała ekscytację z nutką motywacji i szczyptą kreatywności. Rozejrzyj się!

I jak? Teraz wyobraź sobie, że zabieram Cię w jedno miejsce zupełnie pozbawione dostępu do wszelkiej technologii, bez Internetu, gdzie będziesz uzbrojony jedynie w światłość swojego umysłu i proponuję Ci sporą gratyfikację za podanie mi z miejsca 5 muzycznych blogów, które warte są systematycznych odwiedzin. Bez zastanowienia, po prostu rzuć 5 nazw. Ile jesteś w stanie wymienić w tej chwili? Ja maksymalnie dwie, w porywach do trzech…

W ciągu ostatniego tygodnia spędziłam mnóstwo czasu na ich szukaniu. Choć chęci z mojej strony były ogromne, to owa eksploracja okazała się być strasznie frustrująca i nie dająca żadnych rezultatów – słowem zupełnie daremna. Nie twierdzę, iż nie ma na tym świecie polskojęzycznych blogów wartych uwagi, twierdzę natomiast, że jest ich definitywnie za mało i zastanawiam się co powoduje taką niszę, skoro mnie w jednym akapicie udało się udowodnić, że na każdym kroku śledzi nas muza, mała ożywcza wena gotowa indukować energię do pomysłowego działania.

Nie odważyłabym się na tym etapie przyganiać komukolwiek jak powinien prawidłowo prowadzić swój internetowy pamiętnik, bo mnie samej należy się paternoster za brak systematyczności, więc ta nota nie ma charakteru pouczającego, niemniej jednak mam swoje zdanie jako czytelnik i nieskończony pasjonat muzyki i pragnę je wyrazić z nadzieją, że być może ktoś to przeczyta, da mi prztyczka w nosek mówiąc jak bardzo się mylę.

Być może ktoś z Was zastanawia się o co tak naprawdę mi chodzi, jeżeli Google na hasło „blog muzyczny” odpowiada ponad 2-milionami wyników. Otóż nie chodzi mi o fakt w jakiej liczbie one istnieją, a konkretnie o ich zawartość merytoryczną. Dyskutując ostatnio ze znajomym o kondycji i jakości dzienników sieciowych obydwoje stwierdziliśmy, że nie ma w nich krzty muzyki, choć w całości zdają się jej być poświęcone. Kiedy wchodzę na bloga i widzę, że w 90% opiera się on na recenzjach płyt – rezygnuję. Osobiście zniechęca mnie to już na starcie z prostego powodu – wierzę w słuszność moich indywidualnych osądów na tyle, że nie muszę się podpierać cudzym zdaniem, a poza tym – bądźmy szczerzy… Ilu z Was – recenzentów – kupiło płyty, którym wystawiliście oceny? Ściąganie albumów z jakichś serwerów jest już nie tylko brakiem szacunku dla artysty, ale przede wszystkim dla czytelnika. Jakim prawem rzucasz te swoje „5/8 punktów”, skoro nie miałeś nawet okazji dotknąć poligrafii? Każda płyta zaczyna i kończy się na okładce. Cała zawartość plastiku, który trzymasz w rękach to treść poznawcza jej autora i niejednokrotnie kopalnia informacji o współtwórcach krążka, o instrumentalistach, fotografach, samplach, wokalistach, producentach – o każdym pierwiastku komponującym tę płytę. Nie można tego ściągnąć w mp3. Niestety często tak skonstruowane pseudo-recenzje uzupełnione błyskotliwymi zwrotami tj. mega się jaram rapsami na majku, w oczach autorów rosną do rangi opiniotwórczych.

„I don’t listen to what art critics say. I don’t know anybody who needs a critic to find out what art is.” ~Basquiat

Decydując się na bycie blogerem muzycznym musiałam oswoić się ze swoją pokorą, bo nieważne ile wydaje ci się że wiesz, gdzieś tam zawsze najdzie się ktoś mądrzejszy od ciebie. Ogromna jest bowiem różnica między byciem fanem muzyki, a jej adwokatem. Pełniąc rolę tego drugiego trzeba mieć przede wszystkim otwarty umysł. Najbardziej efektywni (i efektowni) pisarze czerpią z naprawdę głębokiej studni wiedzy. Skąd ją brać? Dobry pilot musi wylatać określoną liczbę godzin, najlepszy słuchacz – przesłuchać nieskończoną liczbę albumów, wielokrotnie! Słuchaj ludzi, rozmawiaj z artystami, myszkuj w gatunkach, chodź na dobre koncerty oraz na takie, gdzie jedyną publicznością będziesz Ty i barman. Nie ograniczaj się, nigdy się nie zniechęcaj, muzyka to jedno z najpiękniejszych zjawisk jakich człowiek może doświadczyć, jest tak różnorodna, że nie ma jednostki na świecie niemogącej się z nią identyfikować. Dlaczego więc tak trudno znaleźć blogera, który pisząc o muzyce przemyca do treści jej filozofię?

Brnąc dalej – jeden z moich ulubionych filozofów powiedział, że „wszelkie życie jest waśnią o gusta i smaki”  i cytując go odejdę od ogólnie przyjętego konwenansu, że o tego typu kwestiach nie powinno się dyskutować. Właściwie dlaczego nie? Przy tak szerokim wachlarzu dostępnych wariantów gatunkowych gusta wielu osób są niesłychanie płytkie. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy taka powierzchowność bierze się z lenistwa, czy z ignorancji, wiem tylko, że marnotrawi to starania wielu wspaniałych artystów do których nie będziemy się w stanie nigdy dokopać, jeżeli nie zaczniemy myszkować w korzeniach, czy dopuszczać się małych skoków w bok wyzwalając się na chwilę z wszelkich gatunkowych barier. Sama zaczynałam moją przygodę z muzyką sklejając „tape’y” z kawałków, których nawet nie rozumiałam, ale wprost nie mogłam oderwać uszu od tych hałaśliwie dudniących bassów. Wtedy wydawało mi się, że nigdy nie przestanę słuchać rapu. I tak też się stało, ale po 12 latach od mojego pierwszego kontaktu z tą muzyką jestem zdumiona tym gdzie doszłam, co dzięki temu osiągnęłam i jak poszerzyły się moje horyzonty. Muzyczny konserwatyzm wymieniłam na bogatą kolekcję wspaniałych płyt i ogromną satysfakcję z najmniejszego sukcesu jaki udało mi się dzięki temu osiągnąć.

Po 16 relacjach z Hip Hop Kempa nie musisz być tym kolejnym. Pokaż, że masz pasję, postaw na oryginalność, podziel się intymnym doznaniem jakiego dostarcza ci słuchanie starych płyt po zmierzchu..

Dobry blog jest jak dobre towarzystwo, które człowiek może sobie wybrać indywidualnie. W dobrym towarzystwie wrzawa ciekawej dyskusji nigdy nie ustaje, a każda interesująca polemika tylko nobilituje jej poziom. Jednorazowy wpis może być jak sklep z płytami, który zmieści się w kieszeni, albo jak cała galeria sztuki, wystarczy tylko znaleźć inspirację i pisać, koniecznie nie wyczerpując przedmiotu! Warto zostawić coś dla czytelnika, bo w czytaniu chodzi przede wszystkim o to, by myśleć.

Dodaj komentarz

What’s this?

You are currently reading Bloggin’ on blogging.. at The Savoy Sessions.

meta